Epilog
Usiadłam
na sofie w rękach trzymając kartonowe pudełko. Otworzyłam je, a pokrywkę odłożyłam na stolik do kawy. Wyjęłam
z niego kilka fotografii i zaczęłam oglądać. Na każdym byłam ja, jako 16 latka.
Nie obyło się bez zdjęć ze mną i Joe. Wzięłam jedno z nich oddzielnie do ręki,
a resztę odłożyłam. Przejechałam palcem po jego twarzy, a z mojego oka
wyleciała łza. Joe. Kochałam go. Kocham. I chyba zawszę będę. Nie miałam z nim
kontaktu już ponad rok. Dalej trwał w śnie. Śnie z którego nigdy mógł się nie
obudzić.
Przetarłam policzek na którym samotnie spływała łza. Nie
chciałam płakać. Nie chciałam pokazywać jak słaba jestem. Powiedziałam Emily
prawdę, że Joe to jej ojciec. Pierwsze co zrobiła to poleciała do pokoju, nie
odzywając się do mnie przez najbliższe dni. Rozumiałam ją. Teraz codziennie
jest przy łóżku ojca.
- Siostra – usłyszałam cichy głos Zayna, odłożyłam zdjęcie
na bok i spojrzałam na niego. W moich oczach można było zauważyć krople łez, a
na policzkach czarne smugi. – Bądź silna, Joe by tego chciał, zobaczysz obudzi
się. – uspokajał mnie, ale ja w żadne z jego słów nie wierzyłam.
- Wiesz co mnie najbardziej boli? Że on przyszedł mnie
przeprosić, a jak tak po prostu go wygoniłam. – powiedziałam zaczynając łkać. –
To wszystko moja wina – powiedziałam po raz setny tego roku. – Moja.
- Nie mów tak ! – wybuchnął, wstając nagle. Spojrzałam na
niego z przerażeniem, a on usiadł obok
mnie i najnormalniej w świecie przytulił. – on by tego nie chciał. Nie chciałby
byś się obwiniała. – powiedział w moje włosy, a ja wtuliłam się w niego i
zaczęłam łkać.
- Najgorsze jest to że jeżeli się w tym miesiącu ni obudzi
to…. – przerwałam falą płaczu. – odłączą go. – powiedziałam pomiędzy atakiem
histerycznego płaczu. Miała go stracić, tym razem na zawsze. Bez powrotnie miał
zniknąć z mojego życia, ale ja nie chciałam do tego dopuścić. On nie mógł. Nie
może umrzeć. Nie może.
- Musisz wierzyć, inaczej nic nie będzie z tego czego
pragniesz. – powiedział mój brat, a ja zaczęłam głośno łkać.
***
Siedziałem
na ławce w parku. Byłem już tu od dłuższego czasu i nie chciałem odchodzić. Ten
świat był lepszy. O wiele lepszy. Bez miłości. Bez materialnych pokus.
-
Wybrałeś? – zapytała ta sama dziewczyna co na początku pojawienia się tutaj.
Dała mi wybór, albo takie życie jak teraz, albo powracam do normalnego życia.
- Tak –
powiedziałem, a ona podniosła jedną brew do góry.
-
Pamiętaj nie podejmuj pochopnej decyzji i musisz coś zobaczyć – powiedziała, a
przede mną pojawiło się jakieś okno. Spojrzałem w nie, byli tam wszyscy. W
szpitalu. Nawet Demi. Płakała. Serce znów zaczęło mi się krajać.
-
Zawsze tak będzie kiedy odejdziesz – powiedziała, a ja zastanowiłem się
dokładniej. Nie chciałem by cierpieli. Nie chciałem by ona cierpiała. Nie
chciałem znów jej stracić.
-
Wracam – powiedziałem stanowczo, a ona uśmiechnęła się lekko.
***
Nagle lekarz przybiegł do pokoju gdzie leżał Joe. Chcieliśmy
tam wejść, ale niestety nie dostaliśmy na to zgody. Nie mogłam ustać w miejscu.
Zaczęłam chodzić po całym korytarzu.
W pewnym momencie drzwi się otworzyły, a z Sali wyszedł
lekarz. Wszyscy szybko wstali, a ja podeszłam do doktora.
- I co z nim? – zapytał Nick uporczywie próbując
rozszyfrować skamieniałą twarz doktora.
- Wejdźcie, niech sam wam to powie – powiedział, a ja
zamarłam, Wszyscy weszli do sali, a ja stałam przed nią, nie miałam odwagi tam
wejść. Nie umiałam. Usiadłam przed salą i zakryłam twarz w dłonie. Bałam się?
Tak. Dlaczego? Ponieważ on chciał mnie przeprosić, a ja nie przyjęłam jego
szczerych przeprosin. Co jeżeli on nie przyjmie moich?
- Demi wejdź do niego, on na to tylko czeka – powiedziała do
mnie Selena, wychodząc z sali. Zajęła miejsce obok mnie i spojrzała na mnie z
uśmiechem.
- On wie ze tu jestem? – zapytałam, a ona pokiwała przecząco
głową.
- Nie, ale czuję że chce żebyś weszła – powiedziała i położyła
rękę na moje ramię. – Czy ja kiedykolwiek się myliłam? – zapytała z pewnością w
głosie, a jej twarz wygięła się w ciepły
uśmiech.
- Przepraszam, ale nie potrafię – powiedziałam i ruszyłam ku
wyjściu ze szpitala. Opuściłam budynek i oparłam się o jego ścianę. Wzięłam
kilka głębokich wdechów, a z moich oczy wypłynęły łzy. Przymknęłam powieki i
zjechałam plecami po ścianie. Usiadłam na ziemi i oparłam głowę o mur.
- Jesteś żałosna – powiedziałam cicho do siebie i zwinęłam
usta w wąską linię. Nie umiałam. Chyba nigdy nie będę. Zawszę będę sama, a to
wina mojemu tchórzostwu. Otarłam łzy i podniosłam się. Poszłam w kierunku
mojego samochodu. Rozglądając się dookoła i podziwiając jesienną atmosferę.
Byłam jak liść. Żyłam, byłam piękna, miałam możliwości, aż umarłam i opadłam na
sam dół. Z którego nigdy mogę się nie podnieść.
***
- Koniec – powiedziałam. Byłam zmęczona. Ale kiedy patrzyłam
na zaciekawione twarzyczki moich wnucząt nie chciałam kończyć.
- Czyli Demi nie powiedziała Joe że ma z nim dziecko? –
zapytała Melisa, była tak bardzo podobna do swojego ojca. Miała takie same brązowe
oczy, które mój syn odziedziczył po ojcu.
- To opowiem wam innego dnia – oznajmiłam, a ich twarze
przybrały wyraz zawiedzenia. – No już do łóżek, czas spać – ponagliłam ich.
Wszyscy ze zrezygnowaniem, jak małe żołnierzyki, wstali i leniwie udali się do
pokojów.
- Znów opowiadałaś im tę historię ? – zapytał mój mąż
wchodząc do pokoju. Spojrzałam na niego i uśmiechnęła się. Mężczyzna podszedł
do łóżka i usiadł obok mnie.
- Nie uważasz że ona jest piękna? – zapytałam, a on pokiwał
twierdząco głową. Spojrzał na mnie
oczami, w których widziałam miłość, tą samą co trzydzieści lat temu. Tą samą
kiedy przyszedł do mnie i przeprosił mnie.
- Bo nasza – powiedział i pocałował moje usta.
Odwzajemniałam pocałunek, a po oderwaniu się naszych warg uśmiechnęłam się.
- I pomyśleć że gdybym się nie odważyła jednak przyjść i
porozmawiać, teraz bym cierpiała, tak samo jak zakończyłam dzisiejszą część
historii – powiedziałam obracając obrączkę która znajdowała się na moim palcu.
- Nie myśl teraz o tym – powiedział, a ja spojrzałam na
niego z lekkim uśmiechem – Kocham cię Demi i zawszę będę – powiedział, a ja
uśmiechnęłam się jeszcze bardziej.
- Ja ciebie też Joe – odparłam i spojrzałam kolejny raz na
moją obrączkę – Ja ciebie też.
***
Dziękuje wam że trwaliście ze mną w tym opowiadaniu. Jest to jedno z opowiadań z których, jestem naprawdę dumna. Przyniosło mi ono bardzo dużo czytelników. Których pokochałam. Tak chodzi mi o was. Niektórzy z was zostawiali po dobie ślad, a inni nie. Ale każdych pokochałam. Ostatnio przeszłam bardzo dużo. Moje życie zmieniło się diametralnie. Mogę powiedzieć że obróciło się o 180 stopni. Wszystko przez uczucia które kumulowałam od czerwca. Próbowałam ukryć że nie tęsknie. Że wszystko jest dobrze, ale naprawdę tak nie jest. Straciłam kogoś i nigdy nie odzyskam, spotkam dopiero kiedy przejdę na inny świat, a odwiedzić mogę jedynie na cmentarzu. Dziękuje wam wszystkim którzy trwają ze mną w tych chwilach. Którzy przytrzymują mnie przy pisaniu z którego miałam ochotę odejść. Zakładam nowego bloga, nawet 2 z dedykacjami. Mam nadzieję że wam się spodobają, są to moje 2 najnowsze fabuły. Opowiadania na których mogę się wyżyć twórczo. Jeżeli chcecie mi zadać pytanie odnośnie opowiadań, możecie je zadać nawet anonimowo, nawet jak nie macie kont. http://ask.fm/Medicatushope. Piszcie nie gryzę. Założyłam także nowego twittera https://twitter.com/Blogi_Medicatus, na którym udzielam informacji o nowych rozdziałach, również doję fragmenty rozdziałów.
Do napisania na innych, które znajdziecie w zakładce Moje blogi. Kontakt ze mną na moim twitterze prywatnym : Medicatus_hope jak i blogowym i gg: 43048044 piszcie, nie gryzę :)
Żegnaj historio Demi, Joe i Emily. Będę tęskniła ;(
Do napisania.
Do napisania.
Popłakałam się czytając to *__* szkoda że to już koniec :c Mam nadzieję że kolejny blog będzie tak samo cudowny jak ten :))
OdpowiedzUsuńno to ewa musi cofnąć tego podwójnego focha, wierzyłam w ciebie i w happy end! wiedziałam że masz patelniofobię więc nie odważyłabyś się zakończyć to ... źle. na początku myślałam że epilog kończy się wtedy gdy Demi wsiadła do samochodu, no i już miałam niecny plan... ale go nie użyjemy (bo Ewa musiałaby dołączyć do niecnego planu) bo nie mamy powodu.
OdpowiedzUsuńhttp://death-versus-love-drugi-tom.blogspot.com/
Świetny epilog , tylko szkoda że to już koniec ;( Też będę tęskniła za tym blogiem <3
OdpowiedzUsuńMasz szczęście bo jakby było inne zakończenie to byś już wąchała kwiatki od spodu. Epilog jest świetny ;* Czekam na nowe opowiadania ;)
OdpowiedzUsuńPięknie : )
OdpowiedzUsuńAle mnie przestraszyłaś! Myślałam, że oni już nie bd razem... Masz szczęście, że zakończyłaś to w ten sposób a nie inny, chodź na początku myślałam, że on nie żyje... Ale wiem, że nie jesteś okrutna!! Wgl piękny rozdział!
OdpowiedzUsuńSelcia<3