Zmieniłam Gabriele na Demi House.
Rozdział 8
Szłam z wózkiem, ale
tym razem w wózku nie byłam ja tylko moja córeczka. Byłam załamana tym co się
stało kilka miesięcy temu, chodziłam, miałam przy sobie przyjaciół jak i brata.
Ale miłości nie miałam, tego najważniejszego. Moje serce było kruche za czasu poznania
jego, a po poznaniu zostało tak łatwo złamane, wszyscy każą mi walczyć dla
Emili, mam się nie załamywać tylko żyć, nie patrzeć za siebie na to co było.
Tylko na to co jest teraz.
Po moich policzkach spłynęły
kolejne łzy, moje serce jest złamane i tak będzie teraz i zawsze bo on ma już
kogoś innego, woli ją ode mnie.
Otworzyłam oczy, ten sen był taki realistyczny, przejechałam
dłońmi po policzkach na policzkach miałam mokre smugi o łzach. Poparzyłam na
ręce przerażona. Czy te sny coś znaczą, czy będę cierpiała?
- Głupia jesteś Demi – powiedziałam do siebie
Popatrzyłam na wózek, dalej tu był, przypomniało mi się że dziś mam spotkanie z Joe, wszystko poszło
w niepamięć kiedy pomyślałam że za kilka godzin spotkam się z ukochanym.
Wzięłam komórkę do ręki i popatrzyłam na zegarek, 9:00. Postanowiłam wstać,
podstawiłam sobie wózek i weszłam na niego delikatnie. Pojechałam do łazienki i
wykonałam poranną toaletę. Ubrałam się i zjechałam na dół w celu skonsumowania
posiłku przygotowanego przez panią Sipowicz, tak ona jest Polką, poznaliśmy ją
u babci i tata zatrudnił ją.
Mój tata porozumiewa
się z nią po Polsku przeciwieństwie do mnie. Moja Matka pochodziła z Polski,
była z tego dumna, ale nie kazała nam znać tego języka, uważała że nie przyda
nam się on zbyt mocno. Kulturę i obyczaje znam, tego mama uczyła nas, w wigilie
zawsze był barszczyk z uszkami i pierogi ruskie, teraz też są, ale krzesło mamy
jest puste jak i Zayna. Każde święta
kończą się płaczem. Zawsze kładę się i wyrzucam z siebie smutki. Dla nich
zawsze będzie miejsce, zawsze gdy mój brat przyjedzie, przyjmę go, ciekawe czy
on by to zrobił. Nie mam pojęcia co się dzieje z Zaynem, nawet mój ojciec, ale
zna jego adres, tylko nie podaje mi go bo wie że zaraz bym wsiadła w samolot i
pojechała go przeprosić.
Zjechałam po moim zjeździe i leniwie udałam się do jadalni,
śniadanie stało przygotowane na stole, uśmiechnęłam się. Podjechałam i
odsunęłam krzesło, zjadłam śniadanie po czym zadzwoniłam do Leny.
- Hej Sel – powiedziałam do przyjaciółki
- Demi hej – usłyszałam szczęśliwy głos przyjaciółki
- Byś mogła do mnie przyjechać i pomóc mi w przygotowaniach
na randkę – zapytałam z nadzieją przyjaciółkę po drugiej stronie telefonu
- Oczywiście Dee – powiedziała Sel i rozłączyła się,
wnioskując z naszej rozmowy zaraz tu będzie i wyszykuje mi taki strój że nikt
mnie nie pozna
Pojechałam do salonu i wzięłam w ręce album ze zdjęciami,
otworzyłam na zdjęciu kiedy to ja miałam 2 latka, a Zayn 4, mama trzymała mnie
na rękach, a Zayna tata, dla niego ojczym.. Uśmiechnęłam się, przyłożyłam je do
serca, z Moch oczu wypłynęło kilka ciepłych łez, przymknęłam oczy i zaczęłam
szlochać. Czy ja zawsze muszę cierpieć? Czy musiałam stracić brata i matkę? Czy
moje życie musiało się tak diametralnie zmienić? Teraz gdy poznałam Joe moje
życie wraca do normy, przestaje już cierpieć, mogę zwierzyć mu się ze
wszystkiego co powoduje że zapominam o przeszłości. Ale brata nikt mi nie
przywróci, nikt nie jest taki jak on, pamiętam nasze kłótnie, jak zabierał mi
prostownice jak miałam 13 lat, a ja go ganiałam. Wyzywaliśmy się, ale tak robi
każdy brat i siostra, zawsze gdy byłam mała myślałam że świat bez niego byłby
lepszy, a teraz wiem że jest całkiem odwrotnie. Po jego stracie czuję pustkę w
sercu, nie ma tego kogoś, tego kogoś kto zawsze jest przy tobie, wesprze cię i
obroni przed niebezpieczeństwami tego świata.
Schowałam zdjęcie z powrotem na jego miejsce, przetarłam
dłonią policzki mokre od łez. Uspokoiłam się po czym usłyszałam dzwonek do
drzwi. Zaśmiałam z przewidywalności mojej przyjaciółki.
Podjechałam do drzwi po czym otworzyłam je, nie myliłam się,
przede mną ukazała się postać mojej przyjaciółki z kilkoma torbami.
Uśmiechnęłam się.
- Dzięki że przyszłaś- przepuściłam ją, ona weszła do mojej
posiadłości.
- Ja miałabym nie przyjść, gdybym nie przyszła to nie
byłabym to ja. – stwierdziła Selena, na co ja się zaśmiałam
- Mam sukienki jakbyśmy niczego nie znalazły – pokazała na
torby które trzymała w rękach.
- Dużo tego masz – stwierdziłam, po czym zaśmiałam się
- Pamiętasz? – zapytała przyjaciółka która z pewnością
pomyślała o tym co ja
- Jak miałam o tym zapomnieć? – zapytałam z trudem
wstrzymując śmiech
- Sprzątanie zajęło więcej niż ubieranie – zaśmiałam się
zarazem z przyjaciółką
Poszłyśmy do mojego pokoju, ja wjechałam ostatnia, po czym
zamknęłam drzwi.
- No to wybieramy – westchnęłam, na co czarna się zaśmiała
- No co? – zapytałam nie wiedząc o co jej chodzi
- Boisz się że ubiorę cię tak że cię nie pozna- stwierdziła
Lena
- Może trochę się boję, ale nie tego – powiedziałam smutno
- To czego? – zapytała Lena, nie wiedziałam czy opowiedzieć
jej o snach dręczących mnie od czasu poznania Joe, czy zdradzić jej wszystkie
moje wszystkie obawy? A co jak mnie wyśmieje
- Ostatnio mam sny, jestem w nich ja, Joe jakaś dziewczyna ,
Zayn – na imię mojego brata Lena zaczęła się mocniej przysłuchiwać tego co
mówię- oraz dziewczynka, ze snu wnioskuje że to moja córka, Joe w tym śnie mnie
zdradził, a ja zostałam sama z Emili i Zaynem – powiedziałam wszystko na jednym
wydechu
- Sny nie zawsze się spełniają Dee, nieraz jak byłyśmy małe
miałyśmy sny o tym że jesteśmy księżniczkami w zamku, a nasi ukochani to
rycerze na białym koniu lub jakiś książę, te sny były spowodowane naszym
umysłem, naszą wyobraźnią. Boisz się że Joe się nie zmienił i penie dlatego
śnisz o tym, a Zayn pojawia się w twoich snach pewnie tylko dlatego że ci go
brak – stwierdziła przyjaciółka trzymając dłoń na mojej, poklepała mnie po
plecach i zaczęła szperać w szafie szukając odpowiedniego stroju na dziś
- Pewnie masz racje
– popatrzyłam na Lene uśmiechając się, nie myślałam już nad tym, z pewnością te
sny to tylko moja chora wyobraźnia.
- No pewnie że mam, tak jak mam racje że ta sukienka jest
odpowiednia na dzisiejszą kolacje – wyjęła z moje szafy fioletową sukienkę,
kiedy ją wyjęła od razu wiedziałam że w
niej pójdę
- Tą sukienkę dała mi mama – uśmiechnęłam się, wzięłam od
czarnej sukienkę, pojechałam do łazienki, zdjęłam ciuchy które miałam na sobie
i założyłam ją. Ubrałam buty na obcasie i wyjechałam z łazienki
- No laska, pięknie – powiedziała Lena, gwizdując jak
chłopak który zobaczył dziewczynę w stroju która mu się spodobała, zaśmiałam
się
- Pomalujesz mnie? – zapytałam Sel
- Oczywiście, wyjęła z mojej torby moją kosmetyczkę i
zaczęła mnie malować. Kiedy ostatni raz przejechała po moich ustach
błyszczykiem byłam już gotowa. Popatrzyłam na zegarek, ku mojego zaskoczeniu
była już 17: 30.
Wzięłam w rękę torebkę i razem z Sel zeszłam na parter mojej
posiadłości. Po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Pojechałam do nich,
po czym otworzyłam je, moim oczą ukazał
się Joe z różyczką w dłoni. Uśmiechnęłam się na jego widok.
On popatrzył na mnie, obracając różyczkę palcami. Uśmiechnął
się widząc mnie.
- Idziemy? – zapytał oparty o framugę
- Tak – powiedziałam po czym wyjechałam za próg, ostatnie co
widziałam to kciuki w górę od Seleny
- Wyglądasz pięknie – powiedział Joe kiedy zamknęliśmy
drzwi, po czym poczułam jego wargi na swoich, uśmiechnęłam się w czasie pocałunku
- To dla ciebie – powiedział, po czym dał mi różyczkę,
uśmiechnęłam się, wiedziałam teraz że nie mogło być już lepiej, moje życie jest
takie jak pragnęłam, tylko muszę odzyskać Zayna
- Dzięki – powiedziałam i musnęłam wargi chylącego się po
daniu mi różyczki, jak ja się cieszę że niedługo nie będzie musiał się schylać
Szliśmy w spokoju, Joe prowadził mój wózek bo ja nie
wiedziałam gdzie jest miejsce gdzie zjemy naszą kolację. Joe zawiązał mi opaskę
na oczach i prowadził w nieznane.
Po chwili poczułam że się zatrzymaliśmy, a opaska stała się
luźna i zniknęła z mojej twarzy umożliwiając mi widzenie otaczającego mnie
świata. Otworzyłam oczy i zaniemówiłam. Byliśmy w zakątku parku którego nikt
nie znał, wiem że nikt go nie znał bo kilka lat temu tu przychodziłam. Wszystko
było pięknie ustrojone. Na drzewach lampki, oraz stół na którym mieliśmy jeść.
- Tu jest pięknie – powiedziałam ze łzami w oczach
- Ej kochanie nie płacz – powiedział Joe dostrzegając łzy w
moich oczach, ujął moją twarz w dłonie i pocałował mnie w usta
Joe podprowadził mnie do stołu, zjedliśmy kolację, patrząc
sobie w oczy, Joe trzymał mnie za dłoń. Wstał od stołu, wziął mnie na ręce i
zaniósł mnie na mostek, który ustrojony był lampkami i kwiatami. Posadził mnie
po czym usiadł za mną obejmując mnie od tyłu rękoma, wtuliłam się w niego.
- Kocham cię – szepnął mi do ucha, po czym pocałował jego
płatek
- Ja ciebie też – powiedziałam, Joe wpił się zachłannie w
moje usta, odwróciłam się i pogłębiłam pocałunek, założyłam ręce za jego szyje.
Oderwaliśmy się od siebie sapiąc. W jego oczach widziałam to pożądanie. Wziął
mnie na ręce i zaniósł do domku na drzewie, ciekawiło mnie skąd on wiedział o
jego istnieniu, mój ojciec wybudował go gdy byłam mała i tu przychodziłam, bał się
o mnie więc zrobił domek bym bawiła się w nim, a nie nad jeziorem. Wiedziałam
jedno, Selena miała w tym udział, bo ona ze mną tu przychodziła.
Gdy Joe, nie wiem jakim cudem zaniósł mnie do domku, zamknął
właz i położył mnie na drewnianej podłodze po czym zaczął mnie namiętnie
całować. Zaczęłam rozpinać jego koszulę,
on pomógł mi bo moje ręce strasznie mi się trzęsły. Po chwili nie miał na sobie
koszuli, a moje ręce nerwowo krążyły po jego nagim, umięśnionym torsie. Po
chwili nie mieliśmy na sobie nic poza bielizną. Poczułam usta Joe na moim
dekolcie, a ręce na zapięciu stanika. Po krótkiej chwili nie miałam na sobie
stanika, a Joe pieścił moje piersi. Złapałam za jego bokserki i zwinnym ruchem
zdjęłam je z niego. Joe nie był mi dłużny i też zdjął ze mnie ostatnią część
garderoby jaką miałam na sobie, po czym popatrzył na mnie pytająco i zapytał.
- Na pewno tego chcesz – zapytał Joe, nie chciał mnie
skrzywdzić wiedziałam to.
Nic nie odpowiedziałam tylko pokiwałam głową, a po chwili
poczułam to wspaniałe uczucie. Ja byłam cała jego, a on mój. Staliśmy się
jednością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz