poniedziałek, 23 lipca 2012

Rozdział 16


                               Rozdział 16

Usiedliśmy na siedzenia zajmując miejsca które były dla nas przeznaczone, bałam się powrotu do kraju, co się stanie tego nie wiem.
- Może chce pani coś do picia? – zapytała stewardersa posyłając mi urzędowy uśmiech.
- Nie dziękuje – grzecznie odmówiłam i popatrzyłam na moją córkę która odpłynęła w błogi sen, uśmiechnęłam się i pocałowałam ją w czoło, na co ona tylko przekręciła się do mnie tyłem. Melodyjnie się zaśmiałam i wsadziłam do uszu słuchawki. Po chwili do moich uszu dotarły pierwsze słowa piosenki. Zamknęłam oczy i nim się obejrzałam poszłam w ślady mojej córki.

Szłam ciemnym korytarzem, gdzieniegdzie były okna i wydobywała się z nich światłość. Popatrzyłam na jedno z nich i dostrzegłam tam.. moją przeszłość.
Otworzyłam drzwi stała w nich Selena!! Co ona tu robi nie widziałam ja od lat moja przyjaciółka.
- Gabriela? Czemu ty jesteś na wózku?- zapytała
- Miałam wypadek – powiedziałam – nie przywitasz się ?
- A tak !! Zapomniałam i współczuję – powiedziała – ale ten wózek nie zmienia faktu że jesteś moją przyjaciółką – powiedziała jakby czytała w moich myślach albo z mojej twarzy widząc moją minę, uścisnęła mnie
- Jesteś jedyną przyjaciółką jaka mi została – oznajmiłam bo Taylor to nie to samo ale też się zaprzyjaźnimy na 100%
Z moich oczu wypłynęły łzy, poszłam znacznie dalej w celu ominięcia złych wspomnień, podeszłam do okienka które świeciło najbardziej.
Byłam tam ja i Joe w domku. Zaczęłam rozpinać jego koszulę, on pomógł mi bo moje ręce strasznie mi się trzęsły. Po chwili nie miał na sobie koszuli, a moje ręce nerwowo krążyły po jego nagim, umięśnionym torsie. Po chwili nie mieliśmy na sobie nic poza bielizną. Poczułam usta Joe na moim dekolcie, a ręce na zapięciu stanika. Po krótkiej chwili nie miałam na sobie stanika, a Joe pieścił moje piersi. Złapałam za jego bokserki i zwinnym ruchem zdjęłam je z niego. Joe nie był mi dłużny i też zdjął ze mnie ostatnią część garderoby jaką miałam na sobie, po czym popatrzył na mnie pytająco i zapytał.
- Na pewno tego chcesz – zapytał Joe, nie chciał mnie skrzywdzić wiedziałam to.
Nic nie odpowiedziałam tylko pokiwałam głową, a po chwili poczułam to wspaniałe uczucie. Ja byłam cała jego, a on mój. Staliśmy się jednością.
Z moich oczu dalej zaczęły sączyć się łzy, dlaczego mi to zrobił? Dlaczego po tylu latach nie mogę przestać go kochać?
Usiadłam przy ścianie i oparłam się o nią zakrywając twarz dłońmi i szlochając głośno, po chwili moją uwagę przykuło inne okienko z którego słychać było dziecięcy płacz. Podeszłam do niego i ujrzałam małe dzieciątko, to była Emily zaraz po urodzeniu.
- Mamo – poczułam jak moja córka mnie szturcha, natychmiastowo otworzyłam oczy i ujrzałam wesołą twarzyczkę mojej córki.
- Słucham cię kochanie – powiedziałam do niej.
- Jestem głodna – powiedziała, a ja podniosłam się i zaczęłam wołać stewardesse która zaraz była przy moim fotelu.
- Poprosimy coś do jedzenia – powiedziałam do stewardessy, a po chwili dostaliśmy jakieś zupy, zjedliśmy je, a małej zapragnęło się iść do Zayna i Taylor. Wstała z miejsca i pobiegła do ich przedziału, wszyscy byliśmy w 1 klasie, gdyż takie bilety kupił Zayn. Popatrzyłam w stronę przedziału mojego brata, mała siedziała na jego kolanach i rozmawiała z nimi. Taylor wstała z miejsca i zaczęła iść w moją stronę, zajęło jej to więcej niż zwykle z powodu jej brzucha. Puściłam ją na moje miejsce, a sama usiadłam na miejsce mojej córki.
- Martwisz się? – zapytała Taylor patrząc na mnie z troską.
- Boję się, co będzie gdy ich spotkam, choćby na ulicy – powiedziałam, a w moich oczach zebrały się łzy – boje się jak zareaguje kiedy Joe spotka małą, czy nie dostrzeże że to jest jego córka.
- Dems, wszystkie te słowa to tylko gdybanie, L.A to bardzo duże miasto, wątpię byście się spotkali – powiedziała, a jej słowa troszeczkę mnie uspokoiły, popatrzyła na nią z uśmiechem i przytuliłam się do niej.
- Dziękuje za wszystko – powiedziałam, a z moich oczu wydobyły się pojedyncze łzy.
- Niema za co – powiedziała przytulając mnie.
                                                                  ***
- Uspokójcie się – powiedziałam do dzieci którzy jak jakieś oszołomy biegały po salonie. Na moje słowa ustali na baczność i popatrzyli na mnie z przerażeniem, w tej chwili drzwi do domu otworzyły się, a wzrok maluchów skierowany został w tamtą stronę.
- Wujek Joe !! – krzyknęli i pobiegli w jego stronę, przytulając go, przyczyniło się to do tego że on prawie nie upadł.
- Cześć Joe – powiedziałam do mojego szwagra.
- Hej bratowa – powiedział uwalniając się z uścisku dzieci, zaśmiałam się melodyjnie na ten widok który był naprawdę zabawny.
- Niech zgadnę, kolejne zakupy z Ashley – powiedziałam gdy westchnął głośno.
- Mam już ich potąd – powiedział pokazując znany wszystkim gest.
- To czemu z nią nie zerwiesz? – zapytałam go krojąc pomidora na sałatkę.
- Sam nie wiem – powiedział.
- Nadal kochasz Dems – powiedziałam widząc jego smutną minę.
- Aż tak to widać? – zapytał patrząc na mnie pytającym wzrokiem.
- My też za nią tęsknimy, minęło już 8 lat odkąd jej nie ma, wyjechała nie mówiąc gdzie, ale to moje przyjaciółka i nie podważam jej decyzji – powiedziałam odkładając nóż na blacie i spoglądając nie niego. – Ostatnio myśleliśmy o niej z Nickiem.
- A u mnie nie ma chwili bym o niej nie myślał – powiedział – wiem że ją skrzywdziłem, chciałbym to cofnąć.
- Czasu nie cofniesz – powiedziałam podchodząc do niego i siadając obok niego na sofie.
- Wiem – powiedział smutno patrząc na podłogę.
                                                                  ***
Kiedy samolot wylądował, pozwolono nam opuścić tą wielką maszynę, wychodząc z niej czułam się szczęśliwa wróciłam na swoją ojczystą ziemię, w końcu wróciłam do L.A. Kiedy wszyscy wyszli udaliśmy się po nasze bagaże, złapaliśmy je i czekaliśmy na ekipę przeprowadzkową by zabrała resztę naszych rzeczy, kiedy dojechali, zapakowali nasze graty i pojechali w stronę mieszkań jakie mieliśmy tu wynajęte. Zawołałam taxi i razem z moją córką pojechaliśmy za naszymi rzeczami. Cieszyłam się  z tego że nauczyła małą angielskiego, gdyż  bez problemu wysłać ją do tutejszej szkoły. Zatrzymaliśmy się przed dość dużym domem który na pierwszy rzut oka wydawał się przestronny. Panowie z ekipy przeprowadzkowej zaczęli wynosić nasze rzeczy z samochodu do domu. Wiedziałam że nie ma już odwrotu. Że teraz nadszedł czas na powrót do L.A, na zawsze.
- Mamo ja jutro idę do szkoły? – zapytała moja córka.
- Jutro jest niedziela kotku – powiedziałam – pójdziesz do szkoły w poniedziałek, już cię nawet zapisałam razem z Bartkiem tylko on do młodszej klasy. – oznajmiłam jej, a na jej twarzyczce pojawił się wielki uśmiech, odwzajemniłam gest i razem z nią udałam się do mojego nowego domu, wiedziałam że zaczynam nowy etap mojego życia, nowy rozdział, a książka p.t Jonasi została zamknięta na wieki już 8 lat temu.
                                                             ***
Rozdział dedykuje wszystkim moim czytelnikom. 

1 komentarz: