środa, 25 lipca 2012

Rozdział 17


                           Rozdział 17

Usiadłam na fotelu w moim nowym gabinecie i patrzyłam na kawę z której unosiła się para, oznajmiało to że ciecz jest gorąca. Złapałam za ucho kupka i przyłożyłam jego krawędź do ust upijając łyk kawy. Odłożyłam kubek na miejsce i zastanawiałam się co teraz robią moi dawni znajomi, jak im się życie ułożyło. Popatrzyłam na okno, jak ja dawno nie patrzyłam na panoramę L.A, tęskniłam za tym miastem, ma ono coś w sobie że przyciąga.
                                                                ***
Otworzyłam drzwi wejściowe szkoły zwracając tym uwagę innych uczniów. Popatrzyłam na Bartka idącego za mną, był bardzo pewny siebie, w przeciwieństwie do mnie. Nie lubiłam zmieniać szkoły, raz musiałam zmienić ją gdyż przenieśliśmy się w na inną część Warszawy. Szłam korytarzem szkolnym w celu znalezienia Sekretariatu, czułam wzrok wszystkich dzieci, było to dość niezręczne. Szłam tak aż dostrzegłam brązowe drzwi z napisem Sekretariat. Zapukałam i złapałam za klamkę i cisnęłam na nią całą siłą w celu otworzenia masywnych drzwi. Weszłam do gabinetu i dostrzegłam panią siedzącą na fotelu, uśmiechała się i pokazywała na krzesło naprzeciw siebie.
- Dzień dobry – powiedziałam (po angielsku-od aut.)
- Dzień dobry, ty pewnie jesteś Emily Lovato, zgadza się? – zapytała patrząc na mnie
- Właściwie to Emily Hope Lovato – podałam jej całe moje nazwisko, a ona pokiwała głową że rozumie.
- A ty to pewnie Bartek Malik? – zapytała mojego kuzyna.
- Tak – powiedział.
- Oto wasze plany zajęć – podała nam karteczki na których zapisane były plany zajęć.
Złapałam za karteczkę dziękując grzecznie, po czym wraz z kuzynem opuściłam gabinet. Podeszłam do mojej szafki, dostrzegłam że jest moja gdyż na kluczyku miałam napisane 78, a na szafce był taki sam numerek. Otworzyłam ją i włożyłam moje rzeczy.
- Ty pewnie jesteś nowa – powiedziała dziewczyna wyglądająca na mój wiek, a obok niej stał chłopak też gdzieś w moim wieku.
- Tak, jestem Emily Lovato – powiedziałam wystawiając do niej dłoń.
- Miło mi Emily, ja jestem Sophi Jonas, a to Adam też Jonas – powiedziała z miłym uśmiechem ściskając moja dłoń. – Co masz pierwsze? – zapytała.
- Przyrodę – wyczytałam z kartki.
- To tak jak my – powiedziała z miłym uśmiechem, okazało się że ma szafkę obok mnie, wyjęła książkę i wszyscy udaliśmy się w stronę pracowni przyrodniczej.
Okazało się że w amerykańskich szkołach też tak przynudzają, siedziałam obok Sophi oparta na ręce udając zaciekawioną słowami nauczyciela. Zauważyłam jakiś skrawek papieru naprzeciw mnie.
Może przyjdziesz po szkole do mnie?
Uśmiechnęłam się i złapałam za długopis.
Chętnie, tylko zadzwonię do mamy i powiem jej że przyjdę później.
Odesłałam jej karteczkę. A po chwili ona znów wylądowała naprzeciw mnie.
Dobrze.
W tym Momocie zabrzmiał dzwonek oznajmiający że lekcja się skończyła. Wszyscy jak bydło wybiegliśmy z klasy. Tratując siebie po drodze.
                                                   ***
Siedziałam w fotelu i oglądałam papiery firmy ponieważ moja posada wiąże się z tym że muszą wiedzieć wszystko o firmie. Patrzyłam na kolejne czarne znaki na kartce gdy mój telefon zaczął dzwonić, wyjęłam go z kieszeni i zobaczyłam że to moja córka się do mnie dobija, odebrałam.
- Tak skarbie? – zapytałam trzymając w dłoni kartkę.
- Mamo ja dziś przyjdę później, idę do koleżanki – powiedziała.
- Dobrze, tylko pamiętaj wróć przed 17 – powiedziałam i usłyszałam sygnał oznajmiający ze rozmówca się rozłączył, głośno westchnęłam i wróciłam do mojego wcześniejszego zajęcia.
                                                    ***
- Mogę – powiedziałam podchodząc do Sophi i Adama którzy czekali na mnie przed szkołą w której chwilę temu zakończyły się zajęcia. Oni posłali mi uśmiech i poszliśmy w kierunku autobusu którym jak co dzień jeździ się do szkoły i z niej. Zajęliśmy miejsca, a pojazd ruszył. W autobusie było słychać jedynie gwar krzyczących dzieciaków ledwo słyszałam słowa Sophi jakie mówiła do mnie. Dopiero teraz zauważyłam że ma tak samo na imię jak moja mama.
- Wiesz że masz imię jak moja mama? – zadałam jej pytanie spoglądając na nią.
- Na prawdę? – zapytała patrząc na mnie ze zdziwieniem – a jak ma na imię twój tata?
Na te pytanie jedynie posmutniałam i spojrzałam na ziemię, wiedziałam że to że nie mam ojca nie jest winą mojej matki, a jedynie coś musiało się zdarzyć przed moimi narodzinami.
- Ja go nie znam – powiedziałam smutno, a na twarzy Soph pojawiło się współczucie.
- Przykro mi. Umarł? – zapytała, była ciekawa.
- Nie, moja mama dowiedziała się o ciąży po wyjeździe z stąd – powiedziałam, a ona pokiwała głową w znak że rozumie.
- Ona jest stąd? – zapytała.
- Tak, przeprowadziła się 8 lat temu do Polski – powiedziałam jej.
- Stad masz ten europejski akcent. – powiedziała uśmiechając się. Odwzajemniłam gest, a ona popatrzyła za okno, a gdy pojazd stanął złapała mnie za rączkę i pociągnęła w stronę wyjścia z autobusu. Rozejrzałam się po okolicy i stwierdziłam że moja nowa koleżanka mieszka bardzo blisko mojego domu więc często będziemy mogły się odwiedzać. Poszłam za nią, dostrzegłam że Adam idzie za nami i ciągle mi się przygląda, było to dość krępujące więc odwróciłam się do niego idąc tyłem.
- Czemu mi się tak przyglądasz? – zapytałam z ciekawości.
- Kogoś mi przypominasz – powiedział i przestał się na mnie patrzeć mijając mnie. Odwróciłam się i poszłam dalej nie zważając na jego słowa. Szliśmy tak do momentu gdy trafiliśmy przed wielką willę, Sophi złapała za klamkę i weszła do domu, weszłam za nią zamykając drzwi.
- Mamo już jesteśmy !! – krzyknęła dziewczynka wchodząc do kuchni. – Przyprowadziłam koleżankę.
- Dobrze, tylko bądźcie grzeczne – powiedziała, a ja przyjrzałam się kobiecie, miała długie cz ranę włosy, przypominała mi kogoś, ale nie pamiętałam kogo. Może to jakaś kobieta ze zdjęć mamy? Nie, raczej nie. Lub tak, nie, nie wiem, wiem tylko że przypomina mi kogoś.
- Dzień dobry – powiedziałam, a mama Sophi podniosła wzrok z nad deski na której kroiła warzywa na sałatkę.
- Dzień dobry – odpowiedziała z uśmiechem i przyjrzała mi się uważnie po czym wróciła do poprzedniej czynności.
Poczułam jak mała rączka mojej koleżanki oplata mój nadgarstek i ciągnie w swoją stronę, nim się obejrzałam znalazłyśmy się na górze jej wielkiej willy, a ona ciągnęła mnie dalej, po chwili znaleźliśmy się przed jasno różowymi prawie białymi drzwiami.  Złapała za klamkę, a moim oczą ukazał się śliczny pokój 8 latki. Na półkach było pełno pluszaków, a w rogu pokoju miała stolik z krzesełkami. Sophi rzuciła swoją torbę w kont i kiwnęła głową w tamtą stronę, co zapewne miało oznaczać bym zrobiła to samo. Zrobiłam to co mi kazała i przyjrzałam się plakatowi który wisiał na ścianie jej pokoju. Widniało na nim trzech mężczyzn w wieku około wieku naszych mam.
- To mój tata – powiedziała pokazując na mężczyznę w lokach – a to moi wujkowie Kevin i Joe – powiedziała pokazując na pozostałych mężczyzn. Moim oczą rzucił się bardziej ten Joe, zainteresowało mnie jego imię, skądś je znałam, tylko nie wiedziałam skąd.
- Może pobawimy się w dom? – zapytała Sophi budząc mnie z zamyślenia.
- Tak – powiedziałam z uśmiechem i podeszłam do niej siadając na krzesełku przy stoliku.
                                                                        ***
- Hej kochanie – powiedział mój mąż całując mnie w policzek. Kiedy jego usta musnęły mój policzek uśmiechnęłam się i popatrzyłam na niego. – Gdzie mała?
- Na górze, ale jest u niej koleżanka – powiedziałam dalej krojąc składniki do surówki.
- Koleżanka? – zapytał – Angelika ?- wymówił imię przyjaciółki naszej córki.
- Nie, nie znam jej imienia – powiedziałam – pierwszy raz ją do nas przyprowadziła. - powiedziałam, a mój mąż pokiwał głową co miało oznaczać że rozumie. 
                                       
                                                                      ***
 Podoba mi się, w końcu dzieci się spotkali, a ten rozdział jest początkiem końca :(. Będzie mi smutno zakończyć te opowiadania, ale cóż trzeba w końcu zakończyć je. Ten rozdział dedykuje wszystkim czytelnikom, proszę o komentarze.                                              

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz