Rozdział 24
Otworzyłam oczy i miałam ochotę krzyczeć, to nie był sen to
była okrutna rzeczywistość, Joe wiedział o tym że wróciłam, a to tylko kwestia
czasu aż dowie się o Emily. Szybko przeniosłam się do pozycji siedzącej i
zgarnęłam włosy do tyłu by uciążliwie nie opadały mi na twarz. Spojrzałam na
zegarek i dostrzegłam że jest już 7:00. Wstałam ziewając przeciągle i udałam
się do łazienki zamykając za sobą jej drzwi. Po skończonych czynnościach udałam
się na parter domu i weszłam do kuchni. Przygotowałam Emily śniadanie i drugi
posiłek do szkoły. Oparłam się z kubkiem kawy o blat i miałam ochotę się
rozpłakać. Wszystkie uczucia. Które przez tyle lat kumulowałam w sobie, wróciły.
- Hej – głos mojej córki wzbudził mnie z zamyślenia, upiłam
łyk kawy i uśmiechnęłam się do niej.
- Hej, jak się spało?- zapytałam, ale widząc jak ziewa nie
czekałam na odpowiedź, zawsze tak wyglądała kiedy miała szkołę. To było dla
niej charakterystyczne, ale chyba nie tylko dla niej. Prawie każde dziecko,
wiem ze swojego doświadczenia, tak wygląda.
- Dobrze, miałam piękny sen, ale ten głupi budzik mnie
budził – powiedziała zła. Zaśmiałam się pod nosem i upiłam łyk kawy.
- A mogę wiedzieć jaki kochanie? – zapytałam moją córkę,
zawsze opowiadaliśmy sobie nasze sny. Nasze idee perfekcyjnego życia. Każdy
miał, ma taki wymarzony świat. Niektórzy nawet nie widzą nic innego niż go,
uwielbiają spać. Przenosić się w niego. A nawet nieraz się zabijają z tego powodu.
Ale jednak sen jest piękny. Nie musisz się o nic martwić. Nie ma zdrad. Chyba
że to koszmar. Ale o tym później.
- Widziałam w nim tatę – powiedziała, a ja spuściłam wzrok i
wlepiłam go w moje bose stopy. Przymknęłam oczy, a usta zwinęłam w wąską linie.
Spod moich powiek wydobyły się pojedyncze krople. Otarłam policzek. Nie
chciałam płakać. Nie chciałam być słaba.
- Mamo czemu płaczesz? – zapytała mnie. Przełknęłam ślinę i
spojrzałam na nią z uśmiechem.
- Nic ważnego kochanie, zbieraj się – pospieszyłam ją, a ona
złapała swoje drugie śniadanie i schowała je do małego tornistra. Trzymała w
nim takie rzeczy, jak strój, śniadanie itd.
- Mamo, pani Jonas mnie dziś zabierze do szkoły –
poinformowała mnie córka. Z jednej strony ucieszyłam się. A z drugiej nie
chciałam mieć nic wspólnego z moim dawnym życiem.
- Dobrze – powiedziałam uśmiechając się do niej. W tym
momencie zabrzmiał dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam je. W progu
zauważyłam moją przyjaciółkę, widząc ją moje kąciki ust drgnęły ku górze.
- Hej – powiedziała posyłając mi uśmiech, odwzajemniłam
gest, ale był on troszkę sztuczny, a ona to wyczuła. Spojrzała na mnie
pytająco, a ja spojrzałam za siebie. Odwróciłam powrotem głowę i posłałam jej
spojrzenie w stylu powiem ci później. Ona posłała mi wyrozumiałe spojrzenie i
weszła do domu.
- Porozmawiamy później – powiedziała cicho, lecz tak bym
mogła to usłyszeć. Posłałam jej lekki uśmiech i spojrzałam w kierunku mojej
córki. Emily miała już założony plecak i cierpliwie czekała aż Selena oznajmi
że już jadą.
- Emily leć do Sophi jest w samochodzie ja zaraz przyjdę –
powiedziała do mojej córki uśmiechając się, a ona posłusznie pobiegła w stronę samochodu.
- Co jest? – zapytała, a ja westchnęłam głośno i spuściłam
wzrok wlepiając go w podłogę.
- Spotkałam go – powiedziałam po chwili ciszy. Podniosłam
wzrok i spojrzałam na przyjaciółkę ze łzami w oczach. Miałam ochotę rozpłakać
się i zamknąć w pokoju. Ale przecież nie jestem już nastolatką, która właśnie
tak by się zachowała.
- Jak? Kiedy? Gdzie? – zaczęła zadawać chaotyczne pytania,
zaśmiałam się przez łzy. Otarłam łzy i pociągnęłam nosem.
- Wczoraj ich producent zadzwonił bym przyszła. Kiedy
weszłam do biura on już tam był. Selena ja się boję, wie już że tu jestem, a co
jak dowie się że Emily to jego córka? – zapytałam, a ona wzięła głęboki oddech.
- Może to znak, może czas byś powiedziała mu prawdę? –
powiedziała z nadzieją, a ja z zaciśniętymi ustami w wąską linię i
przymkniętymi powiekami zaczęłam kręcić przecząco głową.
- Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. To wykluczone –
powiedziałam, a ona westchnęła.
- Wy nie widzicie jak bardzo się krzywdzicie – powiedziała,
a ja spojrzałam na nią z pytaniem w oczach – Demi przecież to widać, ty dalej
go kochasz, a on ciebie. Tylko nie potraficie dopuścić do siebie tej myśli –
powiedziała, a ja przymknęłam powieki.
- Może i masz rację kocham go, ale duma jest zbyt silna,
zranił mnie, a ja nie chcę przeżywać tego 2 razy. – powiedziałam pociągając
nosem.
- Boisz się znów otworzyć serce – stwierdziła, a ja
pokiwałam twierdząco głową. – Ale on ma prawo widzieć że ma córkę –
powiedziała, a ja spojrzałam w stronę okna.
- I dowie się, ale nie teraz. Kiedy nadejdzie odpowiedni
czas – powiedziałam, a ona spojrzała na mnie pytająco. Uśmiechnęłam się lekko
do niej, a ona spojrzała na zegarek, spostrzegając że musi już jechać .
- Pogadamy kiedy indziej – powiedziała, a ja kiwnęłam
twierdząco głową i nim się spostrzegłam jej już nie było. Podeszłam do sofy i
usiadłam na niej zakrywając twarz w dłoniach. Nie wiedziałam o zrobić. Miałam
ochotę się zabić. Czemu akurat mnie życie aż tak załamuje?
2 godziny później
Znowu ten cholerny biurowiec. Zamknięta w czterech ścianach
rozmyślałam o świecie. O tym jaki on jest. Co spostrzegłam? Że jest cholernie
niesprawiedliwy. Miłość także. Na przykład: dwóch przyjaciół z dzieciństwa
zaczynają czuć do siebie coś więcej, wykwita z tego miłość, ale potem się rozstają,
a przyjaźń? Umiera, bezpowrotnie znika w otchłani.
Moje rozmyślenia przerwał dzwonek telefonu. Złapałam
słuchawkę telefonu i przyłożyłam ją do ucha.
- Przepraszam, może pani przeszkadzam, ale ma pani gościa –
usłyszałam głos mojej sekretarki. Nie myśląc o zapytaniu kim jest mój gość
powiedziałam.
- Niech przyjdzie – odłożyłam słuchawkę i spojrzałam w okno.
Patrzyłam tak i wróciłam do rozmyśleń, które znów zostały przerwane przez dźwięk
otwieranych drzwi. Spojrzałam w ich stronę i zamarłam. Stał tam. On. Znów.
Wrócił.
- Witaj Demi – powiedział, a na jego twarzy pojawił się charakterystyczny
śmiech. Nie wiedziałam czy to przypadek, czy
może tak ma być, może pisane jest nam znów się spotkać.
- Witaj Joe – powiedziałam po chwili ciszy. Bałam się tej
rozmowy, ale ważne było to by nie pokazywać strachu. Przecież rozdział pod
tytułem Joe dawno zamknęłam.
>< ><
Napisałam, wiem że długo mi to zajęło, ale wiecie. Szkoła, nauka itd. Postanowiłam założyć internetowy pamiętnik. Podam linka pod postem w którymś blogu jak go założę. A i ogłaszam że Last bd miało z około 30 rozdziałów jednak chyba :) Zakończyłam Death i mam mniej roboty, Nisia mnie wyręczyła i pisze 2 tom bo ja jestem taka zła i nie chciałam :)
Do napisania
Jaa chcę więceeeeeeeeej! Masz weekend więc nadrabiaj rozdziałami xD
OdpowiedzUsuńcuuudoooooo ! ; ** WerkQ
OdpowiedzUsuńCzekam na następny;* Niech w końcu Joe dowie się o córce albo jakoś zbliży do Demi ;) Czekam na nn i nie chce być w twojej skórze jak Nisia dowie się że za niedługo kończysz... powodzenia ;D
OdpowiedzUsuńCudownie
OdpowiedzUsuńzapraszam na moje blogi
Czekam na komy
(day-i-first-met-you.blogspot.com)
(when-you-look-me-in-the-esey.blogspot.com)
haha! no ja ci dam skończyć! haha! śmieszna jesteś. Oj bardzo śmieszna. Nie dodałaś zera bo powinno być 300 a nie 30! tak ok. 300 rozdziałów mi pasuje, no zastanowię się nad tą pomidorówką przy 299. rozdziale. I czy tylko mi nie pasuje zakończenie?! Nienawidze jak kończysz w takich momentach! Za takie coś powinno się do więzienia iść! I dlaczego Demi nie chce mu nic powiedzieć?! Przeciez on się zmienił, on ją kocha,ona kocha jego! Żyć nie umierać! No cóż, pogadamy jak będziesz na gg. I to będzie dla ciebie bardzo, bardzo, bardzo nieprzyjemna rozmowa!
OdpowiedzUsuńJej... Joe ją odwiedził! To takie cudowne... Powoli wraca do dawnego życia nie no normalnie to jest genialne!
OdpowiedzUsuńJak również zgadzam się z Nisią. I pamiętaj... Musimy wcielić w życie nasz plan. =***
Pisz szybko nową nitkę. =***
Selcia<3